Są takie miejsca
gdzie się nie idzie siłą mięśni, ale jest to możliwe tylko siłą woli.
Ostatnio uświadomiłam
sobie, że chodzi nie tylko o miejsca, ale także o punkty w czasoprzestrzeni,
momenty. Często bywa tak, że siłą woli osiągamy rzeczy, których pragniemy
najbardziej, nie da się niczego przyspieszać ani przeciągać na swoją stronę jak
liny. "Niestety" - mogłabym powiedzieć... ale czy czasem nie warto
odmówić sobie czegoś tylko po to, żeby odsunąć to w czasie i otrzymać od losu
ze zdwojoną siłą?
Ciężko... odmawianie
sobie czegoś co przyzwyczailiśmy się dostawać już i natychmiast - trudna
sprawa, ale wtedy właśnie siła woli i wiara w jej moc pozwala na miłe
oczekiwanie na najlepsze :)
Te dwa zdjęcia zawsze
przypominają mi właśnie o tym żeby powtarzać sobie "Cierpliwości!".
Pierwsze z nich zostało zrobione w Kolumbii, tuż za Bogotą. Pierwszy dzień
niesamowitego okresu 4 miesięcy, przez Andy na rowerze. Przez cztery kraje,
ponad 2 tys km. Nie raz mówiłam płacząc, że nie mam siły i nie dam dłużej rady,
ale jednak siła woli i zaciętość tygrysa pozwoliła mi wyzwolić właśnie tę
energię, którą kryje w sobie umysł a nie mięśnie. Drugie zdjęcie to Boliwia,
jeden z najcięższych dni gdy celem było oddalone o 120 km Villamontes, gdy
niespodziewanie droga zmienia się nie do poznania a piach sypie w oczy naprawdę
oprócz tej wiary nie ma nic...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz