W poniedziałek centrum Londynu zamieniło się w jedną z karaibskich wysp. Pomimo ulewnego deszczu setki ludzi świętowały karnawał. Wśród nich ja :) atmosfera zatłoczonej ulicy przypomniała mi w 100% Karaiby i to co dzieje się na większości wysp w lipcu i sierpniu. Można by przyrównać to do naszych dożynek, bo też świętują zbiory, jednak poczytajcie i popatrzcie co tam się wyprawia a to porównanie będzie zbyt abstrakcyjne ;)
Barwne pióra, soczyste tańce, upojone zachodem słońca i upałem rozgrzane ciała, głośna muzyka, intensywne rytmy i szaleństwo wspólnej zabawy.
Barwne pióra, soczyste tańce, upojone zachodem słońca i upałem rozgrzane ciała, głośna muzyka, intensywne rytmy i szaleństwo wspólnej zabawy.
Z każdego zakątka maleńkiej wyspy Saint Vincent dobiegają głośne rytmy muzyki gatunku Soca. Mocne brzmienia i dynamiczna muzyka taneczna porywają w jednej sekundzie do podrygiwania. To oznacza tylko jedno, że festiwal Vincy Mass w pełni. Każdego roku specjalnie napisany hymn festiwalu opanowuje ulice Gorgetown:
Podaj mi drinka o tak, tak rum mi podaj,
Może być szklanka, może być butelka
Moje nogi w ogniu,
Moje ręce w ogniu,
Moje ciało płonie,
Moje ubranie płonie,
Moja głowa już lekko otumaniona,
Szukam kłopotów,
Sunset, mocny rum!
Cały artykuł na temat Vincy Mass, który wprowadzi Was w taneczny klimat i sprawi, że poczujecie gorące słonce na skórze, już niebawem do przeczytania w newsletterze SIETAR